|#FilmLifeStyle|
-Jak to ja? Przecież to nie moje życie.
-Ale chciałbyś, aby takie było.
-Nie zawsze. Wszystko zależy od fabuły i filmu.
-No zastanów się czy bohater Twojego ulubionego filmu nie jest po części Tobą, albo raczej czy Ty nie jesteś po części nim? Wydaje mi się, że coś was jednak łączy…
Dobra, a teraz wytłumaczę o co chodzi. To fragment niedawnej rozmowy ze znajomym, który dał mi trochę do myślenia.
O tym, że film dąży do wywołania określonych emocji u widza (przynajmniej ten dobry), pisałem już kiedyś na blogu w notatce zatytułowanej “Wywoływacze emocji – Czyli EMOCJE a FILM”.
W telegraficznym skrócie chodzi o to, że każdy gatunek filmu ma wywołać u nas nieco inne wystrzały hormonów. Wybierając horror chcemy się bać, oglądając dramat wzruszać, a komedia ma rozbawić nas do łez. Przychodząc do kina nie oczekujemy po prostu ciekawej historii i dobrej zabawy. Nie, to coś więcej…Chcemy na chwilę wejść w ten świat, który oglądamy i stać się jego częścią. Poczuć dokładnie to samo co bohaterowie na ekranie, dać upust naszym emocjom by uleciały wraz ze śmiechem, łzami i kropelkami strachu.
Początek przyjaźni
Prawie każdy film zaczyna się od wstępu, w którym poznajemy miejsce i czas akcji, ale również naszego głównego bohatera (lub bohaterów), jego wygląd i cechy charakteru. To tylko przedstawienie postaci. Z minuty na minutę wiemy o nim coraz więcej, poznajemy motywy nim kierujące, moralność, przekonania i relacje z innymi ludźmi. W gruncie rzeczy najwięcej będziemy wiedzieć o nim dopiero pod koniec filmu. W przypadku seriali twórcy mają o wiele większe możliwości, aby przedstawić nam nowego przyjaciela. Kilkadziesiąt odcinków to wystarczający czas aby poznać go dość dobrze. Czasami o bohaterach serialu wiemy więcej niż niejednym prawdziwym znajomym!
Emocjonalna nić
Znam osoby, które są w stanie przełamać czwartą ścianę, krzyknąć do telewizora, skomentować coś zwracając się jakby bezpośrednio do postaci z filmu, oceniając jej moralne decyzje. Oznacza to, że z bohaterem zaprzyjaźniły się już bardzo dobrze 😉
Po pewnym czasie miedzy nami i głównym bohaterem powstaje pewna “emocjonalna nic”, która jest jakby przewodnikiem emocji, cienkim, miedzianym kabelkiem przekazującym to co czuje nasz bohater na nas samych. Podświadomie myślimy “Co ja zrobił bym na jego miejscu?”, “Jak musi się teraz czuć?”. Dzięki temu oglądając film potrafimy zobaczyć świat z innej perspektywy – oczami naszego głównego bohatera, na dwie godziny założyć jego buty i przejść się po nowym, nieznanym świecie.
Gdyby można było inaczej…
Znacie to uczucie gdy ta więź staje się na tyle mocna, że chcecie zmienić decyzje filmowych bohaterów, chcecie ich ostrzec, wiecie coś czego nie wiedzą oni, wiecie, że popełniają błędny wybór, czujecie to i chcecie ich uratować – chcecie uratować samych siebie?
Bo czy świat nie był by piękniejszy gdyby Maximus z Gladiatora jednak przeżył, gdyby Evan z “Efektu motyla” nie eksperymentował z czasem, gdyby Tom Hanks grający strażnika z “Zielonej Mili” uratował niewinnego, wielkiego olbrzyma?
Chcemy happyendów, nie lubimy złych zakończeń, gdy ktoś cierpi, przegrywa, robi coś złego lub popełnia jakiś błąd. Kiedy film napełnia nas empatią tak mocną i silną w stosunku do tego co dzieje się na ekranie, włącza się nasza heroiczna natura, która nakazuje ocalić lub przynajmniej ostrzec bohatera, że popełnia błąd, który będzie miał konsekwencje w przyszłości – dalszej części filmu. Czekamy na ten moment (to on tworzy akcje), aby pod koniec filmu móc powiedzieć lub przynajmniej pomyśleć “A nie mówiłem?”.
Dobra, coś nas jednak łączy…
Po rozmowie ze znajomym zdałem sobie również sprawę z tego, dlaczego tak właściwie moje ulubione filmy są właśnie “ulubionymi”. Oglądanie ich sprawia mi wiele przyjemności, ze względu na unikalny klimat, ciekawą historię, niezwykłe emocje i bohaterów obdarzonych wyjątkowymi cechami. Gdy oglądam film, mogę poczuć ten inny, niezwykły świat, tak jak czuje go główny bohater.
Zauważyłem też, że wiele tych cech, krzyżuje się z moimi własnymi, ale też uzupełnia. Bohaterowie moich ulubionych filmów są po części tacy jak ja, po części każdy z nich zawiera coś co i ja chciałbym posiadać.
Z tego też względu uwielbiamy super-bohaterów z nadludzkimi mocami – umiejętność latania, teleportacji, ale też odwaga i siłą. Czy nie było by fajnie mieć przynajmniej jednej z nich? 😉
Zadanie domowe!
-
Oglądając film, zwróć uwagę na własne emocje w poszczególnych scenach, a w szczególności tej końcowej.
-
Jakie wspólne cechy odnajdujesz z bohaterem Twojego ulubionego filmu? Które z nich chciałbyś posiadać?
Swoim zadaniem możesz pochwalić się również innym w komentarzu pod spodem! 😉
Miłego oglądania!